Michał Kochańczyk na szlaku przygody

email
zaawansowane wyszukiwanie

Samochodem w góry Afryki

Od grudnia 1978 r. do kwietnia 1979 r. członkowie KW "Trójmiasto" Daria Jezierska, Michał Kochańczyk i Marek Gronowski zorganizowali prywatną wyprawę do Afryki. Celem naszym było dotarcie do gór Wirunga, Ruwenzori i Kilimandżaro, gdzie zamierzaliśmy się wspinać, a także zbierać materiały z tamtejszych masywów do naszych prac dyplomowych.

Po parotygodniowym przedzieraniu się naszym land roverem pod koniec stycznia dotarliśmy do bazy turystycznej w Atakorze, w południowej częsci gór Hoggar (T. 1/78 s.4). Weszliśmy na najwyższy szczyt Hoggaru, Tahat (3003 m) i spędziliśmy zimną noc na jego wierzchołku, paląc ognisko z suchorostów. Następnie zatrzymaliśmy się pod strzelistą górą Ilamane (2760 m), uważaną przez geologów za najpiękniejszy szczyt świata. W dniu 4 lutego 1979 r. weszliśmy na jej wierzchołek - północno-zachodnim filarem, drogą H. Bossarda i W. Hausera z 1935 r., przypuszczalnie jako pierwsi Polacy (trudności IV, 2-3 godziny). Trudne drogi wiodą 400-metrową południową ścianą Ilamane. W 3 dni później, 7 lutego, pokonaliśmy zachodnią ścianę Adriane (1709 m) drogą M. Vauchera (IV, 3 godziny), a w dniu 8 lutego D. Jezierska i M. Kochańczyk przeszli południowy filar szczytu Issekarar drogą M. Martina z 1950 r., z wariantem prostującym M. Herzoga (V-, 3 godziny). Pomimo że był luty, upał dawał nam się bardzo we znaki, a po południu skały były tak nagrzane, że wręcz parzyły opuszki palców. Potworna kruszyzna wulkanicznych skał bardzo hamowała tempo wspinania.

Pod znaczną część szczytów w masywie Atakor można podjechać samochodem terenowym, toteż rzadko kiedy zajmują więcej niż 10 czy 15 minut. Góry praktycznie są bezludne, spokojnie więc zostawialiśmy samochód pod ścianą. Posługiwaliśmy się francuskim przewodnikiem "Montagnes du Hoggar". Kilkusetmetrowe ściany neków wulkanicznych mają jeszcze szereg dziewiczych problemów, a dodatkową zachętą do wspinania jest świadomość, że zimą pogoda w tych górach nigdy się nie załamuje. Wyprawy najlepiej zorganizować w grudniu i styczniu - ze względu na niższe temperatury, jak i zapadanie w sen zimowy jadowitych żmij i skorpionów, które w lecie są tu prawdziwą plagą. Konieczne jest posiadanie sprawnego samochodu terenowego, ponieważ poszczególne szczyty rozrzucone są na przestrzeni tysięcy kilometrów kwadratowych.

Nasza dalsza droga wiodła przez Niger, Nigerię i jezioro Czad do północnego Kamerunu, gdzie około miejscowości Mokolo przejeżdżaliśmy przez pasmo górskie Mandara. Kilkusetmetrowe wulkaniczne szczyty o kształtach fantastycznych Maczug Herkulesa wydają się być interesujące dla wspinaczy.

Po dotarciu do Zatoki Gwinejskiej weszliśmy 4 kwietnia z miejscowości Buea na wierzchołek wulkanu Kamerun (4070 m). Była to interesująca wycieczka, prowadząca w znacznej mierze przez wilgotny las równikowy. Droga nie przedstawiała trudności, stoją przy niej w równych odstępach trzy chaty dla turystów. Obowiązkowego przewodnika udało nam się uniknąć.

Ze względu na wojnę między Tanzanią a Ugandą, byliśmy zmuszeni zrezygnować z planów dotarcia do Afryki Wschodniej i z Kinshasy w Zairze wróciliśmy do Europy.

Ten artykuł wzięli ze sobą w grudniu 1988 roku moi Koledzy, uczestnicy wyprawy Klubu Wysokogórskiego "Trójmiasto" w góry Algierii. Podczas wspinaczki w górach Hoggar bardzo marzli, trafiły im się bowiem bardzo chłodne dni. Po każdej wspinaczce, z przekorą pytali się jeden drugiego: "- Czy ty też miałem tak nagrzane skały, że parzyły ci się opuszki palców?"

 

Taternik, 2/1980 s.54